Myślenicki pandemiczny bieg uliczny 10 km

Kolejny raz w Myślenicach dane mi było przebiec twardą dyszkę z wózkiem. To już bodaj trzeci mój start w wersji pchanej 🙂 Tyle, że tym razem było trudniej niż zwykle. Dlaczego? O tym poniżej

Mamy ciekawe czasy, pandemia, obostrzenia, pewnie już wielu z Was uszami to wychodzi, a i tak nie wiadomo co będzie dalej. W każdym razie planowana na wiosnę „dyszka” została przesunięta na jesień. Dla mnie to duży minus, bo na wiosnę powiedzmy że byłem gotów coś szybko pobiegać z wózkiem, tym bardziej, że na Zarabiu jest położony nowy asfalt. Natomiast w sezonie letnim miałem przerwy w treningach z różnych, również pandemicznych powodów (m.in. kwarantanna trwająca 4 tygodnie). No i kolejna sprawa: z racji, że organizator Tour de Małopolska zdecydował, że przenosimy się z biegu po ulicy na bieg po parkowych, nadrzeczno-bulwarowych alejkach, trzeba będzie trasę mocno „wyagrafkować”. W praktyce wyglądało to tak, że po każdym odcinku ok. 2 km był nawrót 180 stopni (a niby ile ma mieć nawrót? ;)). Do tego z racji posiadania w swoim inwentarzu dwóch cudownych córek nie mogłem żadnej odpuścić, i zapakowane do przyczepki rowerowej miały jechać przede mną pchane od czasu do czasu. A podwójna przyczepka wąska nie jest, co wiązało się z tym, że na pierwszym odcinku do nawrotki musiałem powyprzedzać tylu zawodników ile tylko się dało bo startowałem z samego końca. Całe szczęście, że byliśmy puszczani falami po 250 osób więc tłoku ogromnego nie było. Czas na mecie 00:44:42.2 netto czyli żwawo jak na brak treningów przez ostatnie wiele tygodni. Dziewczynki całą drogę jechały grzecznie, a ze starszą rozmawialiśmy sobie kogo wyprzedzamy i takie tam wiadome tematy 😉

fot. Aga Dzierzkowska

Wyniki : https://tourdemalopolska.pl/wp-content/uploads/2020/09/myslenice_netto.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.