Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich #4

fot. Kuba Kijak

Ten weekend nie zapowiadał się szczególnie dobrze, a to za sprawą nadciągającej infekcji. Dziewczynki złapały katar od innego dzieciaczka i tylko czekałem aż mnie trafi. Czułem że coś nadchodzi, ale organizm niby walczył, ale jakby nie do końca. Byłem w stanie takim przedchorobowym który przeciągał się kilka dni. Przynajmniej tak to odczuwałem. Treningu osłabiony, ale gorączki brak, trochę jakby z nosa leciało ale niewiele. No ani w te ani wewte.

W sobotę zaplanowałem sobie szybkie bieganie na piątkę, bo nie wiedząc jak się do końca czuję (no serio nie wiedziałem jak mi będzie na takim przedmuchiwaniu płuc) wolałem sobie zostawić jedenastkę na ostatnią edycję GP. Do klasyfikacji ogólnej brakowało mi dwóch biegów na 5km i jednego na 11km. Stwierdziłem, że jak się położę na piątce to przynajmniej za trzy tygodnie zaliczę brakujące dystanse.

Warunki były fajne, słoneczko, temperatura około zera, wiele zmrożonych miejsc ale bez lodowisk. No bajka. Ruszyłem mocno i za chwilę na podbiegu okazało się, że już brakuje w płucach. Ciągnąłem ile się da. Ostatni podbieg ledwo ledwo na ostatnich nogach i co? I zrobiłem najlepszy swój czas czyli 25:38. Lepszy o 20 sekund 🙂 Czasem sam się zaskakuję.

fot. Kuba Kijak – dzięki!

Co ciekawe, w mojej kategorii wiekowej w 10. sekundach zmieściło się czterech zawodników 🙂 Będzie wesoło na ostatnim wyścigu.

W niedzielę przyjechałem do Lasku Wolskiego już lekko zmęczony ale z nadzieją na w miarę dobry wynik zważywszy na warunki. Dodatkowo miałem wczoraj i dziś na nogach nowe buty Salomon S-Lab Sense 7 Soft Ground (jaka nazwa ;)) przeznaczone niejako na błotne warunki. I takie warunki właśnie były. Sporo ścieżek już puściło, na zbiegach było szybko i przyjemnie, na ścieżkach pod górę trochę ślisko i musiałem biegać po liściach, bo jednak ten bieżnik nie radził sobie tak jak buty do lasu. W każdym razie zrobiłem wynik niecałe 52 minuty, choć w drugiej części pobiegłem podobnie jak w swoim najlepszym biegu gdzie miałem 50:57. Widać na początku na podbiegu trochę brakło, ale później po rozgrzaniu już biegłem na swoich prędkościach. Buty są bardzo lekkie i dynamiczne, choć łydki palą po biegu bo drop jest niski. Coś za coś, trzeba będzie się przyzwyczaić. Wybiegałem drugi czas OPEN, co jest dla mnie niespodzianką, tak się akurat złożyło 🙂

fot. Kaja

Aha, biegłem dziś ze słuchawkami Huawei AM61 Sport Bluetooth – polecano takie w necie że niby do biegania dobre. Recenzja niebawem, jak się trochę obiegam z nimi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.