Mistrzostwa Małopolski w BnO 2021

W zimowo-wiosenny weekend wystartowałem w pierwszych od kilku lat zawodach na orientację (nie licząc GEZnO). Trochę trema, bo coś tam ostatnio biegam, ale z mapą do orientacji sportowej dawno do czynienia nie miałem, i musiałem sobie nawet przypomnieć na który palec włożyć chip. Serio, najpierw założyłem na lewej ręce tam gdzie kompas i mapa 🙂

W pierwszy dzień ścigaliśmy się ma nowej mapie „Las Krzyszkowicki” w Krakowie przy obwodnicy. Co ciekawe, w tym lesie przecinają się równoleżnik 50 i południk 20. Jest tam kilka warstwic, więc na dystansie nieco ponad 5 km wyszło 250 metrów przewyższenia, było mocno. Musiałem się na początku wstrzelić w skalę 1:7500 bo pryz takiej to łatwo omijam ważne punkty odniesienia. No i na tej trasie przypomniałem sobie dlaczego nigdy nie zostałem mistrzem świata 😉 Standardowo ładowałem się w najgorsze krzaczory, mam jakiś wbudowany radar który kieruje mnie zawsze w takie zagęszczenia że tempo biegu spada czasem do zera. Tak było na przelocie na PK15 gdzie zamiast biec lewą stroną strumienia to coś mnie tknęło by próbować prawą. Reszta trasy bez historii, 1 miejsce w M35 i dobre samopoczucie do końca dnia. Aha, było trochę biało od opadów śniegu a tego nie lubię, bo czasem są autostrady na przelotach do punktów. Niepotrzebnie.

Dzień drugi zaczął się od lekkiego niepokoju: Nawojowa Góra – teren w którym już biegałem i jeździłem rowerem na zawodach RJnO. Jakoś tak zawsze pechowo tam coś się działo. No i załączył się „syndrom drugiego dnia” czyli oczekiwania na kolejny dobry start. Zacząłem mocno, nawet za szybko bo nie zauważyłem odbicia w małą ściechę w lewo, w dodatku gdzieś w tych okolicach stała ambona która nie była zaznaczona na mapie i to mnie rozkojarzyło. Mimo to pierwsze trzy punkty poszły w miarę gładko i po nich miałem najlepszy czas ze stawki. Po czym nastąpił przelot na czwórkę który to położył moje szanse na wygraną. Chyba to gorąca głowa albo zbytnia pewność że biegnę dobrze odbijając ze ściechy spowodował, że za mocno skręciłem w prawo i pobiegłem do innej muldy, po drodze coś mi już nie grało bo za długo to trwało, no i ponad 6 minut błędu zawaliło mój bieg.

Później jeszcze nie wstrzeliłem się w wejście na punkt na 7. Dodatkowo złe wyjście z punktu 10 spowodowało, że suma błędów skoczyła na jakieś 8-9 minut. Masakra. No nic, nauczka, lekcja, trzeba wyciągnąć wnioski. Drugi dzień zmagań to 5. miejsce i duży niedosyt.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.