To miał być mocny biegowy weekend. W sobotę start w Harpaganie w miejscowości Bożepole Wielkie na trasie TP50 a w niedzielę teleport do niedalekiego Mechowa na Mistrzostwa Polski w longu BnO.
Niestety nie udało się wystartować na obu imprezach, ponieważ po Harpaganie lewa łydka znowu dała znać o sobie, dodatkowo achilles się odezwał i z mistrzowskiego longu nici.
W każdym razie na Harpagana jechałem żeby pościgać się trochę po górkach. W sumie było gdzie pobiegać, piękne lasy i trafiło się kilka podbiegów na granicy podejścia. Zrobiłem kilka błędów wariantowych, ale udało się nie zaliczyć takiej wtopy jak rok temu 🙂
Czas 5:27:40. Na zegarku wyszło 57 kilosów ze średnią 5:44 min/km, z czego mogłem urwać jakieś 4-5 km.
Pobiegłem w wysłużonych już Cascadiach 6, bo nowe Brooksy Cascadia 9, zakupione dwa dni przed zawodami okazały się ocierać na małym palcu już w trakcie chodzenia po domu. Chce ktoś nówki rozmiar 45,5?
Krótka historia z przebiegami, ku pamięci. Zapraszam do wspólnego biegu 🙂
|
Start o godz. 7:30. 3 minuty przed dostaliśmy mapy. Startowałem w zasadzie na samym początku, ale dopiero po przebiegnięciu szosy przed sobą zobaczyłem jeszcze dwie biegnące sylwetki 🙂 Chwilę po tym minął mnie pewien szybkobiegacz, ale ściągnął go punkt na polanie z trasy TP10 więc PK1 podbijałem już jako pierwszy. Wariant nie był najlepszy co obrazuje czerwona kreska, ale na pierwszy punkt wolałem wbiec najpewniejszym wariantem żeby dobrze zacząć. |
Tutaj mały błąd przy dobiegnięciu do drogi ze strumieniem. Niepotrzebnie skręciłem w lewo, ale po chwili naprawiłem wariant i po rzeźbie doleciałem do drogi z płytami, minąłem się z Karolem (Ojcem Dyrektorem tego rajdu :)) ktory jechał akurat samochodem, i skręciłem na krechę w las prosto na punkt. |
|
|
No i mały dylemat. Prawo, lewo czy prosto? 🙂 Dobiegłem jak najszybciej do drogi z której było widać tę rzeczkę no i zdecydowałem się jednak na wariant prawy. Tam zaniepokoiłem nieco psa który pilnował terenu, i skacząc przez furtkę (!) na końcu pierwszego mostku, kładką przebiegłem przez rzeczkę. Na punkcie obudziłem dzielnego, ale lekko nieprzytomnego wolontariusza którego serdecznie pozdrawiam (numer 2270) i przepraszam za zakłócanie ciszy porannej, ale nie mogłem znaleźć długopisu żeby się samemu wpisać… 😉 |
PK4 – Tutaj nie było jakichś dylematów. Byle tylko wybrać jakąś autostradę w kierunku punktu i jazda. Trochę się zapędziłem co widać na czerwonym przebiegu, bo w środku lasu było pole tam, gdzie kolor zielony, ale kilka sekund i cofka we właściwą ściechę. Po drodze zabawnie, bo kilka razy mijałem się z grupkami rowerzystów którzy chyba się o mnie martwili, bo bardzo dokładnie badali kolejne skrzyżowania dróg. Kiedy przebiegałem koło nich ci ruszali i na kolejnej krzyżówce znowu czekali na mnie, żebym się nie pogubił. Dziękuję i pozdrawiam! Tutaj nie czekałem w kolejce do spisywania numerów tylko krzyknąłem dwa dwa siedem zero i poleciałem na piątkę. |
|
|
Dzida z górki, byle do torów, po kamieniach na drugą stronę (najpierw oczywiście sprawdziłem czy nic nie jedzie, czyli głowa w prawo, później w lewo, w prawo i znów w lewo). Po drodze zapraszał żółto-czerwony market, ale nie dałem się pokusie i pobiegłem ku górze na której szczycie stał PK. Górę było widać z daleka, więc nie było problemu z trafieniem na punkt. Ciekawe, że podbiegając miedzą, trafiłem na poletko truskawek i po drodze widziałem ślady butów właśnie w kierunku szczytu. Potwierdziłem sobie wtedy przypuszczenia, że na pewno ktoś biegnie przede mną, wykorzystując mój zły wariant na mostku na PK 3. |
Gdyby ktoś siedział mi na piętach, to tutaj by mnie porobił. Akurat tuż za PK5 było zagięcie mapy której nie wyjmowałem z folii, więc czytałem ją awers-rewers. Za bardzo zjechałem z góry w lewo, i wybrawszy wariant drogowy pobiegłem ile sił w nogach prosto do punktu. Po drodze do połowy osuszyłem półtoralitrową butelkę wody. Trochę się zacząłem martwić, że płynu mi nie wystarczy do końca wyścigu. Punkt wszedł gładko, po drodze mijałem sznurek chyba setkowiczów. |
|
|
Byle do szosy, w prawo i punkt. Bez historii, mijanka z rowerzystami, kilka zdjęć zorką pięć w czasie biegu i jest punkt. |
Z rezerwatu ścieżką do drogi, no i na kreskę do przecinki której nie znalazłem, więc na kierunek do jeziora i dalej już na punkt. Po drodze piechurzy z trasy 100 km, pozdrawiam 🙂 Kończy mi się woda. Na punkcie miłe chłopaki chcą poczęstować landrynką, ale dziękuję, żeby się nie zakleić. |
|
|
Przecinka odchodząca z okolic ósemki jest dość czujna, na początku zawalona wycinką ale daje się w nią wskoczyć. Trochę błota, później kępy traw i wybiegam z lasu a tam szerokie i długie pole 🙂 nad głową linia energetyczna która ciągnie się prawie pod PK9. Ciężko utrzymać prędkość w tym syfie, więc staram się wejść w las ale tam też średnio. Łapię ścieżkę odchodzącą w lewo, i drogami prawie do punktu. Jeszcze tylko 200 metrów na krechę z zagięcia ścieżki i jest bagienko a na nim punkt:) |
Słońce już zaczęło przygrzewać, więc woda też się skończyła. Byle do mety! 🙂 Mijam piechurów, z tyłu nikt nie goni, przede mną nie wiem czy ktoś biegnie, więc robię swoje i zaliczam PK10. Pozdrawiam obsługę, która napoiła spragnionego 🙂 Długopis po chwili się znalazł i mogłem uciekać do mety. |
|
|
Przyjemny moment, łydka boli, achilles ciągnie, ale meta wzywa. Z wrażenia nie jestem pewien, czy podbiłem w końcu tę dziesiątkę, bo trochę się tam zagadałem na temat imion Kaja, Maja i Gaja, ale liczę na automatyzm wrodzony 🙂 Końcówka przez pola, bez historii Obiegam szkołę aż znajduję wejście przez bramę z metą. Nie ma wody niestety, więc w sklepie kupuję półtora litra i wypijam prawie całość. Jeszcze przydziałowy makaron z sosem i herbata i można pokontemplować nieco. Odwiedziłem gabinet u Pana Specjalisty który za niewielkie pieniądze wymasował i okleił na kolorowo łydkę 🙂 |
Na Harpaganie 47 wystartowała rekordowa ilość ponad 1200 osób. Na mojej trasie (TP50) wystartowało 294 zawodników i zawodniczki, z czego wszystkie punkty w limicie 12h zaliczyło 117 osób.
Wygrana cieszy, co widać na fotce 😉
Wyniki: http://www.harpagan.pl/rajd/dane_textowe/H47_TP50.htm
A gdzie te górki? O tu:
fotka z galerii Krzyśka Świetlika https://picasaweb.google.com/116687333168416128899/HarpaganBozepole?noredirect=1
foto: Krzysiek Świetlik
I zdjęcie z mojego telefonu 🙂
Miałem jeszcze jeden powód by jechać na Harpagana. Tuż po tragicznej wiadomości, że nie żyje Tomek Banach postanowiłem, że pojadę na ten rajd i – jeśli wygram – zwycięstwo zadedykuję pamięci Tomka. Co niniejszym czynię…
2 Komentarze
Gratulacje, ogień po całości 🙂
Super poczytać przy porannej kawie 🙂