Chyba wolę zbiegać niż podbiegać, przynajmniej mam wtedy więcej zabawy. Z drugiej strony kluczenie i szukanie ścieżek pod górę tez ma swój urok. Ale podbieganie po stoku narciarskim latem, w upale? To chyba nie moja bajka 😉

Rok wcześniej robiłem zdjęcia na tej imprezie i tak mi się spodobała, że postanowiłem się sprawdzić na podbiegu pod Czantorię. Formuła jest taka, że co start odpada 1/4 stawki. Formy u mnie nie ma, waga też nienajlepsza, więc w cuda nie wierzyłem, ale po cchu liczyłem, że może dojadę do 4 rundy w której zostają najlepsi. Życie zweryfikowało jednak, że zabrakło dużo. Dużo za dużo.
Pierwsze dwa etapy pobiegłem (?) ponizej 22 minut co wystarczyło by przejść dalej, natomiast w 3 etapie już czułem słabość, upał dawal się we znaki, zrobiłem się głodny a nogi ważyły po sto kilo każda. 25:11 – zdechłem na końcu. Na górze czekała Kaja z Lulką i kiedy do nich przyszedłem to byłem blady jak ściana.Miałem dość, ale byłem też mega głodny, więc poczłapałem do pobliskiej budki z żarciem i zamówiłem chyba wszystko co mieli w menu. Zeby dostać się do finaowego etapu musiałbym zejść poniżej 21 minut co było nierealne. Może kiedyś…


Najnowsze komentarze