Wystawianie mokrego palucha przez szybę w jadącym samochodzie by ocenić kierunek wiatru czasami kończy się fałszywym odczytem. W związku z tym dziś nie próbowałem tej sztuczki i zdałem się na mój niezawodny węch.
A ten podpowiadał, że chyba raczej na pewno, prawdopodobnie możliwe, że tak jakby całkiem realne będzie to, że na półmaratonie z Mogilna do Trzemeszna nie powieje w twarz.
I w tych pięknych okolicznościach przyrody przyszło nam zmagać się z trasą 21 km i 97 metrów. Tak fajnie to zostało zorganizowane, że z Trzemeszna zabraliśmy się wesołymi autobusami. Jechały niewiele szybciej niż przebiegłby ten dystans Haile, ale było bardzo sympatycznie. Nawet jeden z nich – oznaczony na pomarańczowo – to szatnia na kółkach 🙂
Jakoś dojechaliśmy. Na starcie w Mogilnie stanęło blisko 400 osób.
Zimno, jakieś 8 czy 10 stopni, ale wole jak jest chłodniej niż za ciepło.
Trzeba było się rozgrzewać robiąc cokolwiek. A moje cokolwiek to udawanie że się rozgrzewam. W sumie ani nie poszedłem się rozbiegać, ani też nie porozciągałem się zbyt porządnie. Ciepło w biurze zawodów, czysta toaleta. Ale tuż przed startem znów kusił pobliski tojtoj, niestety była kolejka. Pomyślałem, że to standardowy stresik przedstartowy i jak ruszymy to zapomnę. Ruszyliśmy. I nie zapomniałem.
Zakładałem na początku spokojne tempo tak po 4:00 pierwszy kilometr, bo zawsze na początku chce się szybko, a później zwolnię tak do 4:10 by w drugiej części przyspieszyć i co będzie to będzie.
No i po międzyczasach poniżej widać jak wyszło.
Na początku biegłem z Kubą który nabiegał tego dnia życiówkę 1:25 z hakiem. Po kilku minutach zrobiła się już grupka biegnących podobnym tempem. Czułem się dobrze, podmuchy wiatru odczuwalne były jedynie pod koniec, gdzie w kilku miejscach trasa nieco wymuszała zmianę kierunku.
Było kilka niedużych podbiegów gdzie starałem się zwalniać. Był też tajemniczy jegomość w góralskiej czapce. Takiej bardziej od górali peruwiańskich. Na pierwszych kilometrach zabawiał rozmową o tym, że pali dwie paczki papierochów dziennie, że biega od miesiąca, i że jakie to tempo i na jaki czas. Tak tak, panie Marku 😉 Niestety moja koncentracja związana z chęcią jak najszybszego spotkania z herbatka na mecie była silniejsza od potrzeby konwersacji, więc ograniczyłem się do zdawkowych odpowiedzi. Czego trochę żałuję, bo temat z tajemniczym góralem można było sympatycznie rozwinąć 😉 Na pierwszym punkcie bufetowym między 5 a 6 kilometrem chwyciłem kubek i przyspieszyłem o 100km/h by oderwać się od grupki. Tak mi się wydawało, a w rzeczywistości pewnie było to jakieś 0,007 km/h. W każdym razie od tego momentu zacząłem przyspieszać łapiąc kolejne mikro zgromadzenia biegowe. Czułem się dobrze, jeno te powracające naciski między pępkiem a kolanami. W sumie dobrze że się nie zatrzymałem pod drzewkiem, bo życiówki mogłoby nie być. A właściwie… może właśnie bym pobiegł jeszcze szybciej? Cholera wie.
Na 15 km wiedziałem że jest dobrze, i kiedy klikałem międzyczas uśmiechałem się sam do siebie widząc 59:45. Jest super! Może dociągnę, może będzie poniżej 1:25:01 z zeszłego roku z Piły 🙂
Od tego momentu gdzieś 200 metrów przede mną zaczęły mi majaczyć białe kolanówki i niebieska koszulka oraz charakterystyczny, równy krok. Bo każdy ma swój krok i pomimo mojej ślepoty z daleka widać kto to może być. Tylko nie pasowało mi tempo, bo przecież Adam nabiegał w Poznaniu 1:21 . A tu w takich warunkach mógł pobiec szybciej. W każdym razie od tego momentu zacząłem nieśmiałe próby dogonienia go. Udało się, ale dopiero w pobliżu herbatki na mecie 🙂
Nawrotka na rynku w Trzemesznie była zabójcza, bo biegłem już na rezerwach. Na szczęście stoper tym razem nie zwalniał celowo i odliczał sekundy tak jak powinien, więc czułem że zaraz będzie koniec. Jeszcze tylko wyprzedzić jednego i wpadam na finisz na stadion.Widzę zegar.
1:24:26 🙂
Niestety pierwsze 4 międzyczasy złapałem słysząc pikające czasomierze innych zawodników, bo nie zlokalizowałem tabliczek…
km | ||
1 | 3:52 | |
2 | 4:02 | |
3 | 3:52 | |
4 | 4:03 | |
5 | 4:13 | 00:20:00 |
6 | 4:05 | |
7 | 4:03 | |
8 | 4:04 | |
9 | 4:04 | |
10 | 3:46 | 00:40:04 |
11 | 4:03 | |
12 | 3:56 | |
13 | 3:53 | |
14 | 3:57 | |
15 | 3:49 | 00:59:45 |
16 | 3:59 | |
17 | 3:59 | |
18 | 4:04 | |
19 | 4:14 | |
20 | 3:59 | |
21,097 | 4:20 | |
1:24:26 |
Miejsce w open | Kategoria | Miejsce w kat. | 10 km | 21,097 km netto | 21,097 km brutto | |
26/388 | M30 | 7/108 | 00:40:04 | 01:24:23 | 01:24:26 | Wyniki |
Foto:
Tomek Mantas https://picasaweb.google.com/113700751334529171209/PoMaratonMogilnoTrzemesznoImJanaKilinskiego#
https://picasaweb.google.com/106587794776843258116/Trzemeszno
2 Komentarze
może to i dobrze, że słońce zaspało na bieg 😉 inaczej nie byłoby mowy o tylu życiówkach .
gratuluję Robcio 😉
fajnie wiało – cały czas w plecy – dopiero w Trzemesznie troche w twarz – temperatura do biegania idealna – co widać po wyniku 🙂
Pozdrawiam