Jak miło że wraca Puchar Polski w four crossie 🙂 Tak więc chorzowska inauguracja ściganckiego sezonu 4X zapowiadała się ciekawie. Pamiętam ten tor sprzed… cholera, 3 lat!
To tam na otwarciu nowej trasy uszkodziłem sobie ten ważniejszy – prawy kciuk. To tam właśnie w nocy, w ulewnym deszczu szukałem pieprzonego noclegu przez kilka godzin. Ale to wszystko wspominam z uśmiechem 🙂
Podróż upłynęła spokojnie, może poza jednym akcentem, kiedy to anioły stróże polskich dróg, w trosce o nasze bezpieczeństwo zatrzymali nasz wesoły bus z bliżej nieznanych powodów. W sumie wieczór, weekend, pora grillowania. Oczywiście rozumiemy.
Noc w katowickim hotelu przy ul. Klimczoka przebiegała bez większych zakłóceń. Tak jak z zewnątrz budynek prezentował się obiecująco, tak w środku poza odnowionym głównym korytarzem trafiliśmy do peerelowskich klimatów hoteli robotniczych. Ale za 30 złotych za osobę nie ma co wybrzydzać. Niepalącym polecam jednak zabranie własnej poduszki. Ja trafiłem na wyjątkowo zakopcony egzemplarz…
(Właśnie zadzwonił telefon a moja nokia jest głodna.Nie mogę namierzyć ładowarki…)
Po spokojnej nocy ruszyliśmy do Chorzowskiego Parku Rozrywki. Warto było tu przyjechać i rozprostować stare kości na pachnącej poranną rosą trawie.
Poza tym obchodziłem właśnie swoje trzydzieste czwarte imieniny. Niestety bez wina, jak to było na Night 4X w Toruniu w 2003 🙂
Ale i tak było uroczyście, bo przygotowałem sobie specjalnie nieprasowaną koszulę.
Spośród 61 startujących zebrało się sporo znajomych twarzy, ale też miałem okazję zobaczyć dużo świeżynek. Oj, trzeba było nadrobić zaległości i pooglądać technikę co niektórych. A ta robiła wrażenie. Miło się oglądało płynną jazdę na niskich, płaskich dublach.Niestety mam spore braki na szybkich garbach, więc czułem że to będzie mój słaby punkt. Ale dużo lepiej szły mi starty z bramki. I to udało mi się wykorzystać w przejazdach eliminacyjnych. Wygrałem wszystkie 3 wyścigi 🙂
System punktowy był klasyczny, czyli 3 rundy i w każdej za zwycięstwo były 4 punkty, za drugie 3 punkty i tak dalej. Później ustawiono drabinki i odpadało dwóch w każdym kolejnym wyścigu.
Zakwalifikowałem się do finałowej trzydziestki dwójki i tu już trafiłem na mocny skład. Pierwszych dwóch przechodziło do szesnastki. Wiedziałem że tutaj już nie ma zmiłuj, i jeśli nie wystartuję lepiej niż pozostali, to nie mam co liczyć na przejście dalej 🙂 Ostatecznie zająłem 27 miejsce w generalce i 13 wśród amatorów – leszczy 🙂
Fajnie jest, dobrze było zaliczyć starty i nie zrobić sobie krzywdy:)
Nie obyło się bez wpadek organizacyjnych np. chłopak wywołujący kolejne czwórki na start w jedyny i niepowtarzalny sposób: „przygotowywują się!”. Trochę mu się w oczach poplątało i wyczytał mój numer w niewłaściwej czwórce. Nikt nie zareagował kiedy wtarabaniłem się na bramkę startową i pojechałem jakby nigdy nic. Oczywiście nieświadomy tego że to jeszcze nie pora na jazdę. Wygrałem, ale mi tego nie zaliczono. Wzorując się na najlepszych naszych politykach nie przyszlo im do głowy przyznać się do błędu i zaliczyć mi 4 punkty 🙂 Wszystkiemu winien jestem ja, masoneria, kibice ŁKS i producent tuszu do drukarki! I w ogóle wszystko.
Fajnie że chłopaki mają werwę i zapał do wskrzeszania tej zacnej imprezy, ale jest jeszcze trochę niedociągnięć do dociągnięcia.
Listy startowe warto wydrukować w dwóch kopiach: jedną wywiesić w ogólnodostępnym miejscu, a drugą dać krzykaczowi (bez urazy) żeby wiedział co i na kogo krzyczeć.
Jeśli startowe zrobić 5 zł droższe to tragedii nie będzie a można za to zrobić trochę muzyki na torze, niekoniecznie z kaset magnetofonowych bo te cholerstwa drogie są na rynku wtórnym, ale chociaż z jakiejś empetrójki czy wziąć jakąś dziewoję z „mam talent” – niech sobie próbę zrobi w warunkach polowych i pośpiewa trochę.
Znalazłem ładowarkę 🙂 Właśnie leci 55 minuta niezłej nuty: „carl cox & fatboy slim – live @ space, ibiza 2008”.
Dziękuję super ekipie z Sieradza za wspólny wyjazd 🙂 prawie jak za dawnych czasów 🙂
1 komentarz
z tej strony Cię niestety nie znam 😉