Sponsorem dzisiejszego wpisu jest liczba 37 oraz 42 i kilka myślników. Ponieważ myślniki lubią być jeden pod drugim, to nie będę im burzył spokoju i równowagi.
– 11.11.2011 zorganizowano 1 Bieg Niepodległości w Luboniu na 10 km
– w ten dzień odbywało się wiele biegów w naszym kraju, tak więc wybrałem ten który był najbliżej
– 12 km rowerem na start to pikuś, chyba że się wstaje o 8:24 z wyrka a do 9:00 trzeba odebrać pakiet startowy
– na śniadanie 2 bułki z żółtym serem i dżemem zjedzone na spokojnie już po odebraniu pakietu czyli około 9:10
– start imprezy 10:00
– na miejscu kilka znajomych twarzy, w tym dwie szczególnie znajome z którymi będę miał zaszczyt biec przez 10 kilometrów
– nie wiem jaka jest temperatura, ale na krótkie spodenki i dwie koszulki z krótkim rękawem było na styk, następnym razem biorę rękawiczki
– słońce i bezchmurne niebo… bardzo lubię kiedy świeci słońce w twarz, nawet gdy jest zimno
– założenie jest… kit z założeniem, życiówka ma być i już!
– aha, na sali sportowe równolegle odbywa się turniej piłkarzyków (stołowych takich), ale się nie rozdwoję…
– nowe Brooksy lubią asfalt, a moje stopy jak muszą, to też lubią, pod warunkiem że nie ma dziur i kolein
– asfalt w Luboniu jest okej
– organizacja też jest okej, nawet bardzo OKEJ
– wracając do startu, trasa ma trzy kółka, ale nie ma atestu
– od początku trzymam się ze Słonikiem, za chwilę dogania nas Marcin z Puszczykowa i tak sobie lecimy
– łapie się nas jegomość w pomarańczowej czapce. Chyba jest z Grodziska Wielkopolskiego, bo tam wszyscy biegają na czarno. Ubrani na czarno znaczy się
– tak sobie biegniemy a właściwie lecimy, bo tempo jest szybsze niż na moich treningach kilometrowych…
– na pętli jest jeden podbieg a drugi też jest, ale o nim się nie wspomina…
– trochę wieje, w zależności od położenia względem bieguna północnego
– w sumie najmniej z naszej czwórki pracuje „pomarańczowa czapka” ale czekam na przedostatnią prostą
– przedostatnia prosta to slalom między zawodnikami którzy mają jeszcze jedno kółko do zaliczenia, więc staram się przyspieszać, a właściwie nie puszczać Marcina i Słonika
– ostatnia prosta jest długa, za długa żeby powalczyć z chłopakami, ale przynajmniej rozliczam się z „pomarańczowym” i wpadam na metę kilkanaście metrów przed nim
– podajemy sobie łapki z chłopakami, wymiana uprzejmości i można iść coś na siebie włożyć, bo co tak na golasa będę łaził po dworze
– LOSiR fajny jest, dużo tam zakamarków i telewizorów i w depozytach wesołe buzie
– dekoracja i oglądanie wywieszonych wyników też jest fajne, gdy się zajmuje 12 miejsce Open i 6 w kategorii wiekowej
– dekoracja zwycięzców, zdjęcia, losowanie nagród
– brak nagrody dla mojego numerka odbijam sobie kilkoma rogalami marcińskimi
– powrót do domu tą samą drogą, z lekkim urozmaiceniem w postaci wiatru wiejącego prosto w pysk
– w domu zasłużone pół godziny odpoczynku
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | |
3:42 | 3:49 | 3:53 | 3:47 | 3:47 | 3:49 | 3:48 | 3:41 | 3:44 | 3:39 | 37:42 |
to nowa życiówka, więc teraz już będzie ciężko 😉
Miejsce w open | Kategoria | Miejsce w kat. | 10 km netto | 10 km brutto | Wyniki |
12/326 | M30 | 6/109 | 37:40 | 37:42 |
Foto:
https://picasaweb.google.com/117155051880055954765/IBiegNiepodlegOsciLubon11112011#
https://picasaweb.google.com/YamanKos/ILUBONSKIBIEGNIEPODLEGOSCI#
1 komentarz
No, no…tylko przetrenuj zimę 😉