O cholera zapomniałem o tym wpisie a jak miałbym nie napisać o takiej imprezie!
Powołanie na bieg 24h w Rawiczu dostałem od kolegi z Puszczykowa, Marcina 🙂 Rzucił kilka ksywek chętnych znajomych, więc stwierdziłem, że to będzie dla mnie zaszczyt móc startować w tak zacnym gronie 🙂
W dniu wyjazdu miałem mega lenia, więc musiałem użyć wszelkich sposobów żeby zdążyć na pociąg do Rawicza.
Część ekipy jechała z Głównego, ja wsiadałem przystanek dalej czyli na Dębcu, w Luboniu miał się załadować Kuba, a w Puszczykowie ostatni do kolekcji – Marcin 🙂
Wesoło się zrobiło, kiedy w Luboniu zamknęły się drzwi i odjechaliśmy ze stacji, a Kuby jak nie widać tak nie widać 🙂 Okazało się, że poszedł na umówiony koniec pociągu… czyli pierwszego z dwóch wagonów heh 🙂
Biedak do końca podróży miał już przerypane 😛
Dojechaliśmy na miejsce w dobrych nastrojach, droga z dworca prowadziła wzdłuż alejki którą mieliśmy biegać, więc popatrzyłem sobie trochę na nawierzchnię i przypomniały mi się powiększające się z kilometra na kilometr dziury w moich Brooksach.
Może krótko o samym biegu:
Początek o godz. 16:00, koniec po 24 godzinach. Sztafety max 10-osobowe. Czyli im więcej osób tym większa świeżość przy swojej kolejce 🙂
Nasza strategia była taka, że zmieniamy się co kółko. Później się zobaczy. Po 24 godzinach okazało się, że zostaliśmy przy tym systemie do końca 🙂
Na każdym kółku każdy z nas biegał ile fabryka dała, i o to chodziło. Kluczem była odporność na zmęczenie i regeneracja, szczególnie nad ranem 🙂
Kółko miało około 3 kilometrów, tak więc co 10 minut startował kolejny z naszej sztafety. Trasa biegła po rawickich Plantach, w jednym miejscu kilkaset metrów przy więziennym murze, co było dość ciekawe 🙂
Organizatorzy przyłożyli się do imprezy. Swoją osobą zaszczycił nas Olimpijczyk Robert Maćkowiak. Był obecny zarówno przed startem, jak i na dekoracji 🙂 Był duży lokalny sponsor: Pan Pieprzyk. Tak duży, że założył swój Team „Pieprzyk” który miał… wygrać 😉 Kiedy zobaczyłem skład tej ekipy wiedziałem, ze będzie trzeba się naprawdę spocić żeby nawiązać walkę. Okazało się, że późniejsi zwycięzcy mieli oprócz świetnej strategii również niezłe zaplecze w postaci masażystki i innych udogodnień o których pewnie nie wiem 😉
W każdym razie impreza polegała na ciągłym czuwaniu i pilnowaniu swojej kolejki, maksymalnym wykorzystaniu czasu na jedzenie, picie i regenerację, oraz pokrzepianiu współtowarzyszy niedoli 🙂 Po całkiem ciepłej nocy poranek przywitał nas bezchmurnym niebem i grzejącym słońcem. Dodam jeszcze, że ciekawie biegało się pętle głuchą nocą, kiedy to resztki autochtonów wędrowały do domu po upojnych imprezach. Na szczęście obyło się bez zaczepek, poza tym co kilkaset metrów były widoczne ekipy porządkowe: Policja, Straż Pożarna oraz bodaj dwa punkty medyczne (nie wiem już czy dobrze pamiętam) 🙂
Już w nocy ukształtowała się mniej więcej kolejność która nas bardzo cieszyła 🙂 Około południa ukrop był niesamowity, ale nie poddawaliśmy się i staraliśmy się utrzymać 2 miejsce. Strata do pierwszych „Pieprzyków” sukcesywnie się powiększała, ale za to my w podobnym stosunku uciekaliśmy trzeciemu zespołowi 🙂 Były też małe zmiany kiedy to dwójka z naszych opuściła swoje kolejki, albo mały ZONK gdy przechadzając się z aparatem w pobliżu strefy mety zobaczyłem Marcina Stachowiaka który wpada na metę a tam nie ma żadnego zmiennika… 🙂 Zostawiłem komuś lustrzankę i poleciałem szybko go zmienić. Na szczęście byłem wtedy ubrany w buty do biegania i spodenki, jedynie koszulka bawełniana nie pasowała mi do takiego sprintu, ale kto by się tym przejmował 🙂 Był to mój 16 międzyczas 🙂
Strefa zmiany sztafet była bardzo fajnie zorganizowana, dużo przestrzeni rozgrzewkowej, wstęp mieli tylko zawodnicy, były namioty z ławkami oraz osobny namiot z herbatą/kawą. Był też monitor na którym na bieżąco były wyświetlane wyniki.
Jednym słowem – rewelacja 🙂
Udało nam się utrzymać drugie miejsce do samego końca, a właściwie to skończyliśmy na pół godziny przed limitem, bo wiedzieliśmy że i tak mamy dużą przewagę nad trzecimi 🙂
DZIĘKI CHŁOPAKI! 🙂
Międzyczasy wyglądały u mnie dość przyzwoicie, starałem się cały czas trzymać fason i biegać równo. Myślę że to mi się udało i jestem zadowolony ze swoich biegów, co miało choć w części przełożenie na ostateczny wynik całej naszej sztafety 🙂
Nr okrążenia | pętla 2,8 km |
1 | 00:10:09,93 |
2 | 00:10:15,65 |
3 | 00:10:13,94 |
4 | 00:10:08,57 |
5 | 00:10:17,13 |
6 | 00:10:34,70 |
7 | 00:10:35,14 |
8 | 00:10:35,68 |
9 | 00:10:35,30 |
10 | 00:10:45,10 |
11 | 00:11:08,12 |
12 | 00:10:43,67 |
13 | 00:10:36,15 |
14 | 00:10:50,47 |
15 | 00:10:45,71 |
16 | 00:11:16,51 |
17 | 00:11:00,61 |
03:00:32,38 |
Pełne wyniki: Sztafety-Rawicz-2011
[youtube]www.youtube.com/watch?v=Gsb3kOgRGQE[/youtube]
1 komentarz
Podziwiam Kolegę