Leniwy, sobotni poranek z laptopem i kawką 🙂
Po chwili od połączenia z internetem, dokopuję się do skrzętnie ukrytych informacji, jakoby na Wildzie miał odbyć się bieg na 10 km przy okazji II Festynu Wildeckiego. Na szczęście start jest o 14:00 więc mogę w spokoju delektować się pyszną kawą 🙂
Rowerem do rodziców na AK, stamtąd biegiem na Łęgi Dębińskie.
Wystartowało kilkanaście osób, nie wiem dlaczego taka niska frekwencja… W sumie nie wyszło 10km tylko około 9,2 km więc wynik 37:27 nie powala.
Ale pudło jest 🙂 W sensie najniższy stopień ale zawsze 😉 Biegło mi się dobrze, jednak pod koniec miałem ochotę już przewinąć taśmę do przodu. Nic się nie działo, przede mną daleko Bober, za sobą nikogo nie widziałem, więc biegłem sobie spokojnie i bezstresowo.
Zapowiadana na 19:00 dekoracja niestety została przełożona na niedzielę bo… zaczął padać deszcz 🙂
1 komentarz
Był to bardzo specyficzny bieg. Gdyby nie zaproszono mnie osobiście pewnie by mnie tam nie było, z resztą obiecano mi pierwsze miejsce 😉
Dokładnie nic się nie działo. Kolega, który był przede mną nagle znikł na pierwszej pętli i nie wiedziałem gdzie biec. Nawet źle skręciłem i musiałem się wracać, bo policjantka na mnie krzyczała 🙂