Przyszła jesień.
Pachnąca i słoneczna, taka jaką lubię 🙂 A jesienią oprócz liści i starych samochodów sypią się również życiówki na zawodach 🙂
Tydzień przed maratonem w Poznaniu miałem zaplanowany start w jakimś biegu, tak na przetarcie i rozruszanie starych kości.
Wybór padł na pobliski bieg przełajowy w Stęszewie. Zachęcała miła kameralna atmosfera, fajne tereny dookoła i brak wpisowego przy jednoczesnych fantach typu koszulka okolicznościowa 🙂
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że będzie ładnie i słonecznie, ale bardzo wietrznie. Spotkałem wiele znajomych twarzy które jakimś dziwnym sposobem myślało o tym samym co ja, czyli jak tu najszybciej uporać się z dystansem 9 kilometrów.
No i zamierzałem sprawdzić czy utrzymam tempo poniżej 4min/km w takich warunkach.
Już na samym starcie mieliśmy wmordęwiatr, więc stojąc w pierwszej linii wykopałem sobie czubkiem buta mały dołek, żeby mieć się od czego odepchnąć 🙂
Najpierw miała być dłuuuuga prosta przez pole w kierunku lasu.
Po dość mocnym początku ustawiłem się na drugiej pozycji kilka metrów za późniejszym zwycięzcą biegu, z zamiarem schowania się za jego plecami przed tym cholernym wiatrem. Niestety jego tempo było zbyt mocne dla mnie, więc postanowiłem troszkę przystopować i poczekać na ekipę pościgową.
Nic takiego się jednak nie działo, w sumie nie wiem dlaczego. Po około kilometrze już nie słyszałem za sobą wyraźnego tupotu, więc postanowiłem trzymać dystans za oddalającym się czerwonym punktem z numerem 13.
Biegniemy sobie już kilka kilometrów a ja nawet nie wiem jakie mam tempo. Pulsometr wskazuje ciągle 176-178, więc w normie.
Mniej więcej po 20 minutach kiedy nadal nie czułem na swoich plecach oddechu rywali (od startu się nie oglądałem za siebie) w głowie zaczęła kiełkować myśl, że może… jakimś cudem uda mi się dociągnąć do mety gdzieś w pierwszej dziesiątce, może nawet trójce jak się uda.
Czułem że przez ten wiatr będę tracił na końcówce.
Jednak cały czas nikt mnie nie wyprzedzał. Dopiero gdzieś w okolicach Jeziora Witobelskiego obejrzałem się raz, i zobaczyłem ciemne punkty za sobą. Po chwili minąłem tabliczkę z napisem Stęszew i pojawiła się nadzieja, że może, może… się uda dociągnąć nawet na drugim miejscu! 🙂
Już do końca nie oglądając się zebrałem w sobie wszystkie resztki sił i postanowiłem nie odpuszczać 🙂 Jeszcze tylko zakręt w prawo… zaraz zaraz! Ktoś krzyczy że nie ta uliczka!
Już prawie wbiegając w złą ulicę udało mi się w ostatnim momencie skręcić na właściwy tor, bo kierujący ruchem w tym miejscu zwyczajnie się zagapił na coś pewnie dużo ciekawszego 🙂
Ale udało się.
Do końca dociągnąłem na drugim miejscu 🙂
Miejsce w open | Dystans | Czas | Tempo | |
2/56 | 9 km | 34:36 | 3:51/km | Wyniki |
Galeria zdjęć z biegu:
http://picasaweb.google.pl/nonielubierodzynek/IISteszewskiBiegPrzeAjowy
Najnowsze komentarze