Dziś start wyglądał zupełnie inaczej niż na poprzednich edycjach. Ciężkie chmury groźnie wisiały nad miastem, było trochę duszno, parno a nad taflą jeziora unosiła się mgiełka. Zupełnie jakby zaraz miała wyjść stamtąd nimfa wodna i nawoływać biedne i zagubione męskie dusze 😉
Przyjechałem rowerem zaraz po pracy i na spokojnie rozgrzałem się przed biegiem. Delikatna warstwa błota na szczęście nie powodowała poślizgów jak na torze łyżwiarskim, jedynie schładzała palące się mięśnie.
…
Sam bieg na spokojnie. Chciałem przyspieszać z upływem kilometrów, ale międzyczasy z klepsydry pokazują coś innego:
1 km | 03:36.0 |
2 km | 03:52.0 |
3 km | 04:01.0 |
4 km | 04:03.0 |
5 km | 04:07.0 |
Dystans 5 km, czas 19:39
progres w stosunku do poprzednich biegów jest, ale bardzo mały i niewyraźny jak obraz w radzieckich telewizorach Rubin…
Miejsce w open | Kategoria | Miejsce w kategorii | 5 km netto | 5 km brutto | Wyniki |
50/279 | M30 | 12/78 | 19:39 | 19:39 |
W trakcie biegu nuciłem sobie Joy Division: Love Will Tear Us Apart
foto: gosiajob2303
2 Komentarze
Przeglądam sobie wpisy z biegów, w których obaj braliśmy udział. Ciekawie się czyta o tym samym wydarzeniu z różnych perspektyw 😉
Author
to prawda 🙂
a jeszcze fajnie, gdy na zdjęciach znajduję ludzi którzy wtedy byli dla mnie anonimowi, a teraz znam już ich z kolejnych biegów 🙂