To był dobry bieg 🙂
Podchodziłem do niego z małą rezerwą, ale nie powtarzałem już błędów z Maniackiej sprzed dwóch tygodni, i przed startem zrobiłem spokojną rozgrzewkę.
Piękna pogoda i szybka trasa zachęcały do żwawego tempa. Co ciekawe, gdy na starcie ustawiłem się gdzieś w 3 czy 4 rzędzie z lewej strony, okazało się, że większa część elity stłoczyła się z prawej.
Tuż przed wystrzałem przede mną w pewnym momencie zrobiło się pustawo, więc Pan Porządkowy machaniem ręki zachęcał ludzi do podejścia do linii startowej. Z pewną taką nieśmiałością zrobiłem kilka kroków i stanąłem na samej kresce obok Małgorzaty Sobańskiej 🙂 gdy ruszyliśmy starałem się pilnować, by tempo nie było za szybkie, czyli tak optymalnie 4:10.
Ale gdzie tam, oczywiście od początku wyszło poniżej 3:50, po kilkuset metrach uspokoiłem na 4:05 ale jako, że zaraz pojawili się kumple z podwórka czyli Słonik i Piotr Kotkowski (foto z prawej) 🙂
Jak się okazało, każdy z nas miał podobny cel na ten bieg, czyli zrobić życiówkę w okolicy 1:23 albo poniżej 🙂 Biegliśmy więc razem mijając piąty kilometr w 19:44. Czyli dość szybko, no ale to początek 🙂
W okolicach piątki dobiegli do nas „młodzi gniewni” jak ich nazwałem w czasie biegu, czyli Marcin Stachowiak i Rafał Grabski 🙂 Tylko na chwilę skorzystali z szerokich ramion starszych kolegów (to samo foto z prawej ;)), i na zbiegu na Inflanckiej zaczęli powoli odchodzić. W tym momencie Słonik odpuścił trochę. W sumie nie dziwię się, bo tydzień wcześniej nabiegał życiówkę w Warszawskiej połówce 1:23:22! Nagle Piotr nieco przyspieszył nasza trójka się rozeszła 🙂
Biegło mi się dobrze, choć czekałem z lekką obawą na Hetmańską, na której był lekki podbieg pod ulicę Rolną. Tam już towarzystwo się rozrzedziło, niczym powietrze na Annapurnie. Biegłem jakiś czas z kolega w zielonej koszulce, który próbował mnie zagadywać ale nie dałem się sprowokować do marnowania tlenu 😉 No cóż, młodość ma swoje prawa 🙂 Na Rolnej nieco uspokoiłem oddech, żeby za chwilę znowu skoczyło mi tętno kiedy usłyszałem zajebiste rytmy kapeli Dżentelmani Punk Rock 🙂 Grali na gustownym dywaniku i nieźle dawali czadu, co cholernie mi się przydało w tym momencie. Na tym odcinku miałem najwolniejszy kilometr: 4:04.
Cały czas biegłem z myślą, że jest trochę za szybko, i jeśli nie złapię drugiego oddechu, to na końcówce może być cienko… Zbieg na Wspólnej całkiem szybki, choć widziałem że niektórzy rolkarze nie radzili sobie ze stromizną 😉 Mam nadzieję że nikomu się nic nie stało.
Na dłuuuuugiej Drodze Dębińskiej nie zwalniałem tempa i leciałem w okolicach 3:50-3:55 czyli szybko jak na mnie w takim momencie półmaratonu. Dobiegając do Garbar i mijając rolkarzy już czułem, że może się udać. Nikt mnie nie wyprzedzał, a ja mijałem kolejnych biegaczy. Gdzieś z przodu ciągle widziałem Piotra, ale nie spodziewałem się, że go dogonię, bo wiem że jest waleczny jak cholera i nie odpuści 🙂 No ale gdy wbiegliśmy na Most Rocha to wyraźnie zacząłem go dochodzić i na końcu mostu zabrałem się za wyprzedzanie 🙂
Aż do mety się nie odwracałem ale czułem że Piotr nie odpuszcza, co widać na zdjęciach 🙂
To był ten strzał adrenaliny, ten drugi oddech. Końcówka w tempie grubo poniżej 3:50 a ostatni kilometr był po 3:35 🙂 Ostatnie 5 kilometrów było w ogóle najszybsze na całej trasie: 18:49 🙂 Czułem się jakbym miał skrzydła 🙂
Zimowe przygotowania jednak zaprocentowały 🙂
Niestety zegar firmy STS Timing nawalił i pokazywał inny czas na mecie. Jak się okazało nie była to jedyna wtopa tej firmy na dużych zawodach ale o tym napiszę innym razem 🙂
Miejsce w open | Kategoria | Miejsce w kategorii | 21,097 km | Wyniki: |
74/4409 | M30 | 17/1366 | 1:22:33 | Poznan-Polmaraton2012 |
na koniec jeszcze akcent który często sobie przypominam z tego biegu, mianowicie przeglądając fotki trafiłem na taką:
Najnowsze komentarze