Maniacka Dziesiątka 2012

” a miało być tak pięknie
miało nie wiać w oczy nam
i ociekać szczęściem
miało być „sto lat! sto lat!”

Happysad 

🙂

Tak tak, to miała być „Dycha Tej Wiosny”, czyli owoc, wisienka na torcie po solidnie jak na mnie przepracowanej zimie.
No i co? Zima się skończyła, wyszło słońce i dołożyło do pieca…

Plan był taki, że schodze poniżej 38, atakuję życiówkę 37:42 a nawet zbliżam się do bariery 37 minut 😉
I dupa. Wołowa. Albo jakiegoś innego mędrca.

Nie ma! Nie nastawiam się już na żadne wyniki.
Żadnych kalkulacji. Jak mówił Małysz do kamery: nie skacze na konkretną odległość, nie walczy z konkretnym rywalem. Skacze, jak najlepiej potrafi w danym momencie.  I tego się będę trzymał 🙂

A w tym konkretnym momencie było do bani. Ciepło, nieprzygotowany na ściganie w takich warunkach (zresztą nie ja jeden, ale to marne pocieszenie :)) i epizod z plecakiem który poleciałem oddać do depozytu. Na start wpadłem niecałą minutę przed wystrzałem, więc można sobie wyobrazić co się stało później… Pierwszy i drugi kilometr jeszcze okej, ale później to już równia pochyła:

 

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
3:33 3:42 3:57 4:07 4:10 4:14 4:16 4:22 4:23 4:18

A tu wykres rozgrzewki w której nagle musiałem nieco zagiąć czasoprzestrzeń:

Wbiegając do depozytów okazało się, że jednak wyszło, że prosty chłopak ze mnie, bo chłopaki widząc już z daleka mój numer krzyczeli machając rękami, że nie to wejście, więc na moje głośne „kur…!” trochę się rozweselili. A nie ma to jak się pośmiać z tak prostych, przyziemnych słów 🙂
Kończąc ten karkołomny wpis napiszę tylko, że wyciągnę wnioski i pewnych błędów już postaram się nie powtórzyć 🙂

Aha, czas oficjalny to 41:20

I tyle 🙂

Miejsce w open Kategoria Miejsce w kategorii 10 km netto  10 km brutto Wyniki
245/1938 M30 82/665 41:16 41:20 http://zabel.pl/blog/wp-content/uploads/2011/11/pdf.png

Tak zdychałem na końcówce:

 

foto: Ola Bońka

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.