.
.
najpierw praca, zaraz po niej szybciutko na trening, po jednej godzinie (sic!) pędem do domu zrzucić mokre ciuchy i migiem do Eskulapa
na koncert Archive
zdążyłem akurat kiedy grali pierwszy kawałek
wrażenia…?
nie umiem dobrze pisać, więc trudno mi to w kilku słowach zgrabnie ująć nie porywając się na tworzenie elaboratu… cokolwiek naskrobię, nie odda to tych emocji tam, na sali, wśród taaaakich dźwięków; cudo! pięknie, ciarki wszędzie, włosy dęba stają
raz eksplozja energii, po chwili ekstaza przechodząca w rozmazany obraz bo oczy same się jakoś tak pociły np. na kawałku Again… do tego wszystkiego jeszcze wziąłem jeden aparat do popstrykania fotek, a drugi do nagrania filmików i momentami mogło to komicznie wyglądać kiedy trzymałem ten sprzęt w obu rękach 🙂
kto nie spotkał się z ich muzyką, temu napiszę w skrócie:
siedem muzycznych indywidualności tworzy mieszankę wybuchową, w wyniku której powstają dźwięki niebywałe; pierwsza płyta to mocny trip-hop w stylu Massive Attack, dalej przez ostre riffy, by przeskoczyć na melodyjne ballady przy których nie sposób się rozkleić aż do klimatycznego rocka w stylu Pink Floyd
to i tak nie oddaje obrazu ich twórczości i pewnie niektórzy mieliby mi za złe, że tak szufladkuję, jednak nie umiem inaczej tego nakreślić
proszę Państwa…
Archive
Archive – Bullet
Archive – Again
Archive – Goodbye
a ten kawałek dedykuję ignorantom wszelkiej maści
Archive – Fuck You
i bardziej trip-hopowo:
Archive – Quiet time
to tylko kilka kawałków z ich sporej dyskografii, która jest dużo bardziej zróżnicowana i którą serdecznie wszystkim polecam
Najnowsze komentarze